Zbigniew Rożnowski (1915-1986)
Absolwent Szkoły Morskiej w Londynie z 1940 roku; kaphornowiec, uczestnik konwojów atlantyckich oraz inwazji na Normandię, odznaczony m.in. The 1939-1945 Star, The Atlantic Star with France and Germany Clasp, The War Medal, kapitan żeglugi wielkiej w PLO.
Urodził się 12 października 1915 r. Jako uczeń PSM został zaokrętowany na „Dar Pomorza”, który 1 marca 1937 r. przeszedł pod żaglami Cape Horn, a wcześniej, 22 listopada 1936 r., przekroczył równik. Zbigniew Rożnowski na chrzcie morskim otrzymał imię „Orion”. W grudniu 1938 r. współredagował jednodniówkę uczniowską „U Steru” (relacjonował sportowe rozgrywki o puchar szkoły).
W sierpniu 1939 r. odbywał kolejną praktykę na „Darze Pomorza” – tym razem na Bałtyku. „Dnia 3 września 1939 roku «Dar Pomorza» ze wszystkimi uczniami zacumował przy nabrzeżu w Sztokholmie. Pod koniec września 1939 roku przewieziono mnie i kolegów pociągiem ze Sztokholmu do Göteborga, gdzie na redzie stało pięć polskich statków […]. Płynąłem z Göteborga przez Bergen do Szkocji na s/s «Chorzów». Ze Szkocji zostałem skierowany na m/s «Piłsudski» w charakterze marynarza i pływałem do 26.11.1939 r., do chwili storpedowania na Morzu Północnym. Zostałem wyratowany przez brytyjski okręt wojenny i przewieziony do portu do szpitala. Miałem złamane żebra, sztywne kolana i rany na szyi. […] W listopadzie 1939 r. skierowano mnie na kurs dokształcający z zakresu wiedzy nawigacyjnej”[1].
Był to pierwszy polski kurs nawigacyjny (wykłady prowadzono w brytyjskim Klubie Drugich Oficerów, ang. Second Officers Club, w City, przy Minories)[2]. Tak wspominał ten okres: „Mieszkaliśmy rozmaicie. Część z nas znalazła lokum w prywatnych pokojach, wynajmowanych od Anglików, część zatrzymała się w specjalnym pensjonacie prowadzonym dla brytyjskich oficerów marynarki handlowej, którzy przygotowują się do kolejnych egzaminów. Pensjonat ten, o ile pamiętam, nazywał się «Second Mate Club» i mieścił się na Aldgate. Na kursie wykładano nam tylko najpotrzebniejsze, najbardziej przydatne w późniejszej praktyce morskiej wiadomości. Brakowało podręczników w języku polskim, musieliśmy się przystosować do nowego, tak bardzo odmiennego stylu życia”[3].
Po skończonym kursie został starszym marynarzem na s/s «Robur VI»”[4], a od 6 maja 1940 r. do 29 września 1940 r. – asystentem pokładowym na s/s „Chorzów”, dowodzonym przez kpt. ż.w Zygmunta Górę (abs. WN z 1930).
W dniach kapitulacji Francji „Chorzów” i jego załoga kpt. uczestniczyli w ewakuacji polskich żołnierzy oraz uchodźców cywilnych z Bordeaux. „[…] z ładunkiem 963 ton smoły pogazowej […] statek trafił na redę Le Verdon 6 czerwca 1940 r., więc już po ewakuacji Dunkierki […]. Postój, w tłoku i rozgardiaszu, trwał bardzo długo; dopiero 13 czerwca, na dzień przed wkroczeniem Niemców do Paryża, otrzymano zezwolenie na udanie się do Bordeaux. […] W Bordeaux nikt nie miał głowy do wyładowywania smoły: walił się świat. Wreszcie, nie bez finansowej zachęty, znaleźli się jacyś dokerzy, dopomogła załoga i 17 czerwca – w dniu, w którym marszałek Pétain prosił Niemców o zawieszenie broni – kilkaset ton ładunku znalazło się wreszcie na nabrzeżu”[5]. Kapitan Góra odebrał przez radio rozkaz Admiralicji Brytyjskiej natychmiastowego opuszczenia portu, który lada chwila stanie się dla statku pułapką. Tymczasem na «Chorzów» wsiadały coraz liczniejsze grupy polskich żołnierzy i cywilnych uchodźców. Francuzi, jeszcze przed momentem alianci, orzekli, że statku nie wypuszczą, bo nie były uregulowane należności, a nie mogły być, bo komunikacja z Londynem była przerwana.
Kapitan poszedł więc do polskiego konsula, by zdobyć potrzebne 20 tys. franków i wykupić statek, ale konsul był w jeszcze większych kłopotach. Spotkał tam jednak szefa Działu Spraw Morskich Ministerstwa Skarbu oraz Przemysłu i Handlu Leonarda Możdżeńskiego, który poinformował, że przejmuje statek dla celów ewakuacji. I nie tylko: polecił kapitanowi zabranie drogocennego ładunku, ewakuowanego z Krakowa: skarbów koronnych i arrasów (ponad 80 skrzyń oraz rulony). Skarby z Wawelu dowiozły do portu francuskie ciężarówki, których kierowcy odmówili dalszego transportu. „Możliwość ewakuowania skarbów narodowych na «Chorzowie» stanowiła niewątpliwie łaskę Opatrzności”[6].
Po wyładowaniu smoły załoga przez całą noc czyściła ładownie. „Sposobiła «Chorzów» przez całą noc na przyjęcie pasażerów i skarbów”[7].
Udało się skłonić francuskich kierowców („metodą łagodnej perswazji”[8]), by pojechali do portu, pod statek. Skrzynie załadował francuski kranista za butelkę koniaku, celnicy nie przykładali się do swych obowiązków, zrozpaczeni, że Paryż padł. Załadunku dokonano, ale wyjście z portu było dla polskich statków zakazane. Dopiero na osobistą prośbę generała Sikorskiego admirał Darlen sprawił, że zakaz został na krótko uchylony[9].
„Chorzów” wyszedł z Bordeaux, mając ładownie pełne uchodźców i żołnierzy, zaś w nadbudówce na rufie – wawelskie skarby, pilnie strzeżone przez kustoszy. A kucharz, który w małym kambuzie zwykle gotował dla 20 osób, tym razem musiał przygotowywać posiłki dla dziesięć razy większej grupy ludzi[10].
Statek pomyślnie dotarł 21 czerwca do małego portu Falmouth w Kornwalii, choć i w drodze nie zabrakło emocji. Gdy znów był na redzie Le Verdon, został zaatakowany przez niemieckie samoloty. Najbardziej jednak obawiano się ataku U-bootów. Gdy rankiem drugiego dnia rejsu natrafiono na cztery szalupy z zatopionego statku pasażerskiego, prof. Karol Estreicher „wyciągnął z kufra najcenniejszy skarb narodowy – «Szczerbiec», przymocował go do deski i zaopatrzył w metkę zamkniętą w butelce, aby w razie zatonięcia «Chorzowa» miał szansę uratować się, choćby wszyscy zginęli”[11]. Narodowe skarby popłynęły następnie „Batorym” do Kanady z kpt. Zygmuntem Deyczakowskim (abs. WN z 1925), a kpt. Zygmunt Góra otrzymał Krzyż Zasługi z Mieczami.
Zbigniew Rożnowski od grudnia 1940 r. do końca lutego 1941 r. pływał jako asystent pokładowy na s/s „Puck”. Awansowany w marcu 1941 r., jako III oficer uczestniczył na tym statku w konwojach do Kanady i Nowej Funlandii. W styczniu 1943 r. został II oficerem na s/s „Katowice”.
Na początku listopada wyjechał do Londynu: „1 listopada 1943 do 1 maja 1944 roku otrzymałem powołanie na pierwszy kurs kapitanów żeglugi wielkiej w Londynie”[12]. Po jego ukończeniu powrócił na s/s „Katowice” jako II oficer.
Inwazja na Normandię rozpoczęła się 6 czerwca. Statki wyszły w kierunku kanału La Manche, gdzie na środku wyznaczony był akwen, nazwany „Piccadilly Circus”, z „którego prowadziły ściśle wyznaczone drogi do miejsc przeznaczenia. Drogi te były tak zorganizowane, że tą samą trasą szły statki w kierunku miejsca desantu, a w przeciwnym kierunku – statki puste, już po dokonaniu wyładunku”[13] – wspominał kapitan „Katowic” Kazimierz Ostapowicz.
I dalej pisał: „Mieliśmy wyznaczone miejsce lądowania w sektorze amerykańskim «Omaha» . Dobiły do nas pontony. Były tak zbudowane, że miały motor z przodu i z tyłu i mogły płynąć w każdym kierunku: były bardzo zwrotne. Podchodziły do burty i już niemal w biegu były przygotowane do brania ładunku. Obsługujący pontony żołnierze byli doskonale zgrani. Przy naszej pomocy szybko uporali się z wyładunkiem, który trwał mniej niż cztery godziny. Takich rejsów na odcinek «Omaha» zrobiliśmy ze cztery, a potem przerzucono nas na odcinek «Utah». Tam woziliśmy już z Penarston samą amunicję dla Amerykanów. W Penars-Dock mieli Amerykanie swoje bazy magazynowe i stamtąd braliśmy ich ładunki”[14].
Gdy działania lądowe posunęły się dalej w głąb lądu, „Katowice” woziły amerykańskie zaopatrzenie z Southampton do Rouen, które już było opanowane, do Cherbourga, a w końcu do Antwerpii, obsługując wojska amerykańskie. Z „Katowic” Zbigniew Rożnowski zszedł 15 czerwca 1945 r.
Do kraju wrócił 20 września 1945 r. jako I oficer na s/s „Katowice”. Pływał w PMH (w grudniu 1950 r. zlikwidowane zostały: GAL, „Żegluga Polska” i „Polbryt”, w ich miejsce utworzono Polskie Linie Oceaniczne). W 1948 r. został kapitanem na m/s „Toruń”. Do 1983 r. dowodził statkami handlowymi na liniach do północnych Chin, liniach europejskich, na Daleki Wschód w czarterze Chipolbroku, na linii lewantyńskiej i południowowamerykańskiej. Ostatnimi jego statkami były m/s „Zawiercie” (zaprojektowany do obsługi linii do portów Wielkich Jezior Amerykańskich Drogą Świętego Wawrzyńca, wyposażony we wzmocnienia przeciwlodowe oraz wymagane na tej trasie windy i kabestany cumownicze na dziobie i rufie) oraz zaprojektowany na linię południowoamerykańską statek PLO m/s „Paweł Szwydkoj” (z radzieckim generałem na burcie).
Zmarł 17 stycznia 1986 r. w Gdyni, spoczął na Cmentarzu Witomińskim. Na grobie napis: „Kpt. ż.w. Zbigniew Rożnowski, kombatant II wojny światowej, uczestnik konwojów atlantyckich. Śpij spokojnie, kochany”.
Źródła: Kadry morskie Rzeczypospolitej, tom I, pod red. Jana Kazimierza Sawickiego, wyd. II, Gdynia 2000; Wadim Konstanty Taniewski-Elliott, Spis personelu zatrudnionego na statkach Polskiej Marynarki Handlowej w latach 1939-1945, Gdańsk 1981; Jerzy Miciński, Księga statków polskich 1918-1945, tom 2, Gdańsk 1997; Biografie oficerów Polskiej Marynarki Handlowej z II wojny światowej 1939-1945, oprac. dr Stanisław Kozak, Gdynia 1989; Andrzej Perepeczko, Szkoła Morska Tczew – Gdynia 1920-1969, Gdynia 1992; Józef Miłobędzki, Polskie szkolnictwo morskie w Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej, Gdynia 1980, na prawach rękopisu.
[1] Biografie oficerów Polskiej Marynarki Handlowej z II wojny światowej 1939-1945, oprac. dr Stanisław Kozak, Gdynia 1989, s. 139.
[2] Józef Miłobędzki, Polskie szkolnictwo morskie w Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej, Gdynia 1980, na prawach rękopisu, s. 34.
[3] Andrzej Perepeczko, Szkoła Morska Tczew – Gdynia 1920-1969, Gdynia 1992, s. 125.
[4] Biografie oficerów, op. cit., s. 139.
[5] Jerzy Miciński, Księga statków polskich 1918-1945, tom 2, Gdańsk 1997, s. 157.
[6] Ibidem.
[7] Jan Kazimierz Sawicki, Zdrada alianckiej bandery, Gdynia 1991, s. 28.
[8] Jerzy Miciński, Księga statków…, op. cit., s. 157.
[9] Za: ibidem, s. 157-158.
[10] Za: Jan Kazimierz Sawicki, Zdrada…, op. cit., s. 33.
[11] Jerzy Miciński, Księga statków…, op. cit., s. 158.
[12] Biografie oficerów, op. cit., s. 139.
[13] Kazimierz Ostapowicz, Moje wojenne pływanie, [w:] Ku chwale bandery, Warszawa 1992, s. 262-263.
[14] Ibidem, s. 264.